poniedziałek, 27 października 2014

Jesiennie w Wilanowie

W ostatnich dniach miałam okazje odwiedzić park przy Pałacu Wilanowskim. Jest tam cudnie o każdej porze roku.
W jeszcze porannych mgłach, cały park wydaje się tak spokojny, tak uśpiony, jakby wcale nie znajdował się blisko miasta.
Nasadzenia bylinowe już nie są tak atrakcyjne jak latem, ale stożki z grabów przejęły prym. Są nieprawdopodobne, takie prześwietlone i ażurowe. W promieniach słońca, na tafli wody tworzą się impresjonistyczne obrazy.
To pewnie ostatnie takie słoneczne dni, warto je wykorzystać!
 
 

wtorek, 21 października 2014

A na ul. Świetokrzyskiej doniczkowo...

Po kilku latach prac związanych z drugą linią metra, udostępniono przejazd jedną z centralnych ulic Warszawy- ulicę Świętokrzyską. W ramach przebudowy zwężono jezdnię, poszerzono chodniki i zmieniono aranżację zieleni.
Wzdłuż ulicy Świętokrzyskiej mamy teraz donice z nowymi aranżacjami. W większości z nich rosną wiśnie, w niektórych - tawuły i miskanty.
Miskanty w doniczce wyglądają... mizernie.
 
W kilku miejscach zostały starsze drzewa, posadzone gruncie. Wśród nich dominują platany, pozostało tez kilka lip, które jednak nie czują się tu zbyt dobrze i bardzo szybko tracą liście.
Szeroki chodnik jest dość pusty, a rozstawione tu i tam ławki raczej nie zachęcają do odpoczynku.
Zastanawiałam się, dlaczego bardziej podoba mi się aranżacja zieleni na sąsiedniej ulicy- na Nowym Świecie. Jest tu duże więcej donic, w których nasadzenia są często zmieniane.
Akurat trafiłam na moment wymiany  niecierpków na jesienne chryzantemy. W większych donicach rośnie szpaler drzew liściastych (w tym roku są to robinie, kiedyś były wiśnie), które przed zimą zostaną zamienione na świerczki. Czy zauważyliście, że na Nowym Świecie ocalało jedno, ostatnie drzewko w gruncie? To grusza przytulona do tej kamienicy.
Zerknęłam do książki wspomnieniowej autorstwa Zygmunta Stępińskiego, który był jednym z architektów odbudowujących tę część Warszawy po II wojnie światowej.
Pisze on tak: "Przy odbudowie Nowego Światu, marzyłem zawsze o tym, aby na tę ulice wprowadzić zieleń. jest to bowiem jedyny fragment traktu Belweder-Zamek pozbawiony jej całkowicie".
W trakcie powojennej odbudowy, pozostawiono nieliczne siewki drzew, dosadzono także winobluszcze aby pięły się po elewacjach. Do dziś ocalała ta jedyna grusza, ale drzewa i kwiaty w donicach są jej dobrym uzupełnieniem. We wspomnieniach pana Stępińskiego, ta sama gruszka wygląda tak:
 
Zacytuję jeszcze jeden fragment ze Wspomnień Warszawskiego Architekta, dotyczący utworzenia zieleńców na tyłach Nowego Światu i Świętokrzyskiej: "Obsadzenie drzewami odbyło się w grudniu 1954 roku, tuż przed Bożym Narodzeniem. Nowym Światem przedefilowało dwadzieścia ciężarówek. Każda z nich wiozła po dwie dorodne, dwudziestoletnie lipki. Drzewa starannie opakowane - wraz z koszami ziemi ujętej w specjalne metalowe klamry - odbyły długa podróż spod Szczecina, aby ozdobić nową ulicę." Te posadzone 60 lat temu lipy do dziś rosną przy bocznych uliczkach.
A na ulicy Świętokrzyskiej jest doniczkowo...

piątek, 17 października 2014

Jesiennie na placu Grzybowskim

Skwer na placu Grzybowskim w Warszawie opisałam już w wersji letniej, kiedy odwiedziłam to miejsce w upalnym sierpniu (tutaj). Dwa dni temu wybrałam tam się znowu, aby zobaczyć odsłonę jesienną.
Nawet przy mglistej, pochmurnej pogodzie jest tutaj cudnie. Bardzo podobają mi się wysokie miskanty, poprzerastane z astrami w tak energetycznych kolorach.
Plamy kolorów liści, kwiatów, gdzieś pomiędzy nimi przebarwiające się tawuły i szare bylice.
Rabata nad woda jest bardziej monotonna, ale różne odcienie żółknących liści tworzą ciekawą kompozycję, trochę jak gobelin.
Rabata z astrami zrobiła na mnie duże wrażenie, jest tak kolorowa, tak wesoła, że można zapomnieć o wieżowcach w tle i gwarze centrum miasta.
Białe i różowe astry, trochę traw, lipy, które powoli tracą już liście.
Piękna jesień, gdzieś w centrum rabaty kwitną ostatnie łubiny i rdesty...
Ale w pamięci ten skwer zostaje jako skwer astrowy...
Fantastyczny jest ten astro-chaos!
 

piątek, 3 października 2014

Jesiennie w Budapeszcie cz.2. - ogród japoński

Spacerując wzdłuż wyspy św. Małgorzaty w Budapeszcie dotarłam na jej koniec - do ogrodu japońskiego.
Być może znawcy dalekowschodniej sztuki ogrodowej uznają ten ogród za mało japoński. Tak naprawdę jest to ogród ogólno-orientalny, z nielicznymi japońskimi elementami. Najpiękniejsze z nich to liczne klony palmowe o rozmiarach małych drzewek, które cudnie się przebarwiają.
W tym niewielkim ogrodzie mamy także ciekawie ukształtowane iglaki.
A także fantastycznie żółknące jesienią metasekwoje i kompozycje z traw.
Orientalny charakter podkreślają kamienne dekoracje, dość swobodnie umieszczone między bardziej europejskimi rzeźbami nimf i amorków...
Kompozycje uzupełniają astry marcinki, kwitnące właśnie teraz.
Dominującym elementem są jednak korony wielokolorowych teraz klonów palmowych.

I nawet jeśli ten ogród jest mniej "japoński" niż np. ogród we Wrocławiu, to jest bardzo malowniczy, szczególnie w wersji jesiennej.