Ostatnia mroźna sobota była dobrym dniem na niezwykle ciekawy ptasi spacer (więcej tutaj). Trasa spaceru wiodła pod warszawskimi mostami, na praskim, bardziej dzikim brzegu Wisły.
Poza różnorodnymi wrażeniami typowo przyrodniczymi, była to dla nas także dobra okazja do obejrzenia naszego miasta z innej niż zwykle perspektywy. Przejeżdżając codziennie przez mosty, nie zastanawiamy się jak one wyglądają z poziomu rzeki...
...albo od strony "podmościa"...
Przyznam, że miałam w oczach bardzo tradycyjny rysunek sylwetki lewobrzeżnej Warszawy, bliższy dawnym rycinom...
Zwłaszcza patrząc na Stare Miasto można mieć wrażenie, że nic się nie zmieniło na przestrzeni ostatnich kilkuset lat...
A przecież, w kolejnej linii zabudowy pojawiły się nowsze i starsze budynki, które wyraźnie zmieniły tę panoramę. Patrząc z oddali, kamieniczki wydają się być posadowione u stóp wieżowców i Pałacu Kultury i Nauki. A niegdyś górująca nad okolica wieża Zamku Królewskiego wpisuję się w niewielka lukę wśród wysokościowców.
A na prawym, praskim brzegu Wisły poplątane konary topól kontrastują z idealnie prostymi liniami nowoczesnego mostu Świętokrzyskiego, którym przejeżdżam prawie codziennie.
Podobno dla urozmaicenia życia należy chodzić (jeździć) do pracy różnymi trasami. Dla nas taki spacer, w centrum miasta, choć zupełnie inaczej, na pewno był wielkim urozmaiceniem...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz