Odwiedzając służbowo Berno w Szwajcarii mogłam wybrać udział w dowolnej wycieczce: mogłam pójść do Muzeum Sztuki, mogłam pójść do ZOO, mogłam nie pójść nigdzie i skupić się na zakupach, albo wybrać Ogród Botaniczny, będący częścią Uniwersytetu w Bernie (więcej informacji tutaj).
Jak myślicie co wybrałam?
Było upalne, prawie środziemnomorskie sobotnie przedpołudnie, wszyscy wybrali inne atrakcje, została nas trójka biologów wolących botanikę. Zwiedzaliśmy więc Ogród Botaniczny w zasadzie indywidualnie, spokojnie i niespiesznie...
Poza ogromną kolekcją roślin górskich (zdjęcia innym razem), wspaniałymi szklarniami (zdjęcia innym razem), zachwyciłam się rabatami w zupełnie innym stylu niż u nas.
Jak powiedział kolega Piotr: czekamy aż wiosną wykiełkują samosiejki, a potem wysyłamy studenta aby powtykał właściwe tabliczki z nazwami roślin.
Każda roślina jest więc opisana, jak trzeba, z naukową precyzją, ale ich układ jest cudownie naturalny.
Mieszanka kolorów i kształtów kwiatów, kwiatostanów, liści...
Niektóre rabaty przygotowano specjalnie dla motyli (więcej informacji tutaj). Dają one schronienie gąsienicom i poczwarkom, pozwalają się przekształcić w pięknie, wielobarwne i pożyteczne motyle.
A w tle, za rabami, mijamy domki dla owadów, ze wzgledu na rozmiary, są to raczej osiedla.
Wzrusza mnie ta ogromna dbałość, o owady, bez których rośliny nie przetrwają.... Czyli Ogród Botaniczny ale dbający o rośliny jako jeden z elementów całego ekosystemu...
Cóż, wybrałabym tak jak Ty i nie musiałabym nawet namawiać męża. Lubimy takie miejsca, nawet jak trzeba zapłacić za bilet. Właśnie dla tego, że widać dbałość i staranność...zawsze można dostrzec coś nieznanego.
OdpowiedzUsuńTeż bym tak wybrała :)
OdpowiedzUsuń