wtorek, 15 października 2013

Jesienny Sztokholm

Kilka jesiennych dni spędzam w Sztokholmie. Sztokholm został nazwany przez najbardziej znaną klasyczną powieściopisarkę szwedzką Selmę Lagerlof "pływającym miastem". Na wiele wysp łatwiej dostać się stateczkiem niż mostem, a na niektórych liniach statków obowiązuje karta miejska. To co jest tutaj codziennością, na przybyszach robi jednak duże wrażenie.
Duża część miasta leży na wyspach, pomiędzy którymi Morze Bałtyckie łączy się z jeziorami położonymi w głębi lądu. Miasto ma wiele nabrzeży, do których cumują wielkie promy i potężne statki towarowe, a także przystani dla łódek małych i dużych, starych i nowych żaglowych i motorowych. Tworzą one swoistą atmosferę miasta portowego, choć nie leżącego bezpośrednio na linii brzegowej Bałtyku, w takim rozumieniu jak u nas.
Najbardziej znanym nabrzeżem jest Strandvagen. Ta imponująca ulica oddziela zamożne kamienice pochodzące z przełomu XIX i XX wieku od przystani, przy której cumują zarówno współczesne stateczki turystyczne jak i tradycyjne, drewniane prywatne łodzie. O tej porze roku, poza sezonem jest tu sennie i spokojnie. Na wielu łódkach odbywa się sprzątanie, inne już są uśpione- zapakowane, zasłonięte czekają na wiosnę. Brzegiem przemykają zmarznięci turyści, odbijając się od drzwi zamkniętych barów, które też mają zimową przerwę.
Wiele z tych statków to przytulne miejsca, gdzie rodziny spędzają letnie wieczory. Widać, że przestrzeń jest oswojona, ocieplona różnymi dodatkami. Meble, dodatki są takie akuratne -
wystarczająco wygodne, wystarczając o wytrzymałe i dopasowane do drewnianych konstrukcji na stateczkach, pamietających pewnie kilka przeszłych pokoleń.
 
Pomyślałam, ze nawet tutaj widać skandynawską dbałość o to, żeby otoczenie było ciepłe, przytulne ale z zachowaniem dawnych, tradycyjnych motywów.
Pozdrawiam!

piątek, 11 października 2013

Poranek w parku

Teraz jest chyba najpiękniejszy tydzień tej jesieni. Zupełnie nie mamy teraz  czasu na dłuższe wyjazdy, ale przed praca przebiegłam przez jeden z warszawskich parków na Powiślu.
Poranek był cudwny, ławeczki puste, tylko emeryci spacerowali powoli ze swoimi starymi kundelkami... 
 
 
 
 

A w przyszłym tygodniu uda nam się wyjechać na kilka dni w ciekawe miejsca, już się cieszę!