piątek, 12 sierpnia 2016

Wiślane spacery i nie tylko ...

Tak się złożyło, że w poprzedni weekend dwukrotnie odwiedziliśmy brzegi Wisły. Były to dwa, bardzo ciekawe i zupełnie inne spacery, pozwalające na zanurzenie się w środowisku nadwiślańskim.
Wisła, jedna z największych polskich rzek, nie jest uregulowana, co stanowi rzadkość w skali Europy. Jedynie w odcinku przepływającym przez centralną część miasta, jej koryto jest zwężone i tworzy tzw. gorset warszawski. Powyżej i poniżej - rzeka rozlewa się szeroko, a w jej nurcie powstają wyspy, na których niekiedy pojawiają się zarośla wierzbowe.
Brzegi Wisły porastają dość chaotyczne i sprawiające miejscami wrażenie nieprzeniknionych lasy łęgowe. Łęgi to bardzo typowy, pierwotny rodzaj lasu, związanego bezpośrednio z wodami płynącymi, a więc z dolinami rzek. Typowe drzewa to topole i wierzby, które z jednej strony dobrze znoszą okresowe, wiosenne podtopienia, a z drugiej - korzystają z dobrodziejstwa nanoszonego mułu. Dzięki temu, osiągają naprawdę imponujące rozmiary.
W lasach łęgowych, bardzo często występują rośliny inwazyjne takie jak klony jesionolistne. Zauważyliśmy też bardzo wiele roślin owocowych, których nasiona najprawdopodobniej przyniosły tu ptaki, albo także nurt rzeki. dawno nie widziałam tak gęstych zarośli tarniny czy dereni.
W słonecznych miejscach kwitły dwa bardzo silnie inwazyjne gatunki: nawłoć kanadyjska i kolczurka ostroklapowa. Obydwa ładne i obydwa niebezpiecznie zarastające wszystkie rośliny w otoczeniu. A tak niewinnie wyglądają...
Nasza wycieczka, zasadniczo była poświęcona oglądaniu ptaków, organizowało ją Stołeczne Towarzystwo Ochrony Ptaków (więcej tutaj, klik). Ale ptaki nie bardzo chciały nam się pokazywać, więc skupiliśmy się na roślinach inwazyjnych, które mogą wyglądać pięknie...
Kolejnego dnia wzięliśmy udział wspływie (flisie) w oczekiwaniu na wschód słońca. Znów jesteśmy na warszawskim odcinku Wisły i znów tego nie odczuwamy.
 
 
Wrażenia zupełnie inne, skupiamy się na bajkowych kolorach, które maluje na rzece wschodzące słońce. Tym razem nie patrzymy na ptaki, ani na rośliny...
 
 O tej porze dnia, rzeka wydaje się tak gęsta i tak nierzeczywista...
 
To naprawdę niesamowite doznanie, móc pobyć nad rzeką, w zasadzie w mieście, a zupełnie poza miastem...
Bardzo lubię tak spacerować, nie oddalając się specjalnie od miejsca gdzie mieszkam i gdzie pracuję.
A wrażenia z naszego styczniowego spaceru po warszawskich łęgach znajdziecie tutaj (klik).

wtorek, 2 sierpnia 2016

Wiklina i wierzby czyli Arboretum w Bolestraszycach...

To Arboretum było już na naszej liście od kilku lat. Położone pod Przemyślem, wymagało dodania jednego dnia do naszych wyjazdów w tamte strony. Kiedy wpisaliśmy je w nasz tegoroczny grafik i byliśmy już blisko, cały dzień lał deszcz. Ostatecznie, zmieniliśmy trasę powrotu w urlopu aby w końcu je odwiedzić...
 
Arboretum w Bolestraszycach poza ogromną kolekcją roślin, zachwyciło mnie plenerowymi rzeźbami i konstrukcjami wiklinowymi, które uzupełniają nasadzenia. To efekt odbywających się tutaj od 14 lat plenerów, wykorzystujących wierzbowe gałązki do stworzenia bardzo różnych dzieł sztuki, które towarzyszą roślinom.
Bardzo podobają mi się zoomorficzne stwory: ptaszyska w cienistym leśnym zakątku i wielka ryba unosząca się nad zarośniętym stawem. Poza bardziej realistycznymi, znajdziemy tu także konstrukcje do dowolnej interpretacji, choć może to po prostu omdlałe dżdżownice:
Mogłabym mieć u siebie dynamiczne koszykopodobne choć wiele większe wiry, gejzery czy jak nazwać je inaczej? Wersja większa, bardziej wybuchowa...
 
... i spokojniejsza, przypominająca wznoszącą się falę. Ten motyw wykorzystano także w jednym z ogrodów pokazowych (więcej za chwilę).
Ciekawie wyglądają też wiszące dekoracje. Są mniejsze i większe, pięknie za nimi filtruje się światło i fotografowie mogą trenować zdjęcia z różnymi wariantami rozmycia tła...
 
Miły uśmiech wywołały także dwie kompozycje, które roboczo nazwałam spotkanie...
Najbardziej podobała mi się jednak, nie wiklinowa, ale drewniana, spokojna, rytmiczna kompozycja z podwieszonych na pergoli fragmentów pni drzew...
 
***
 
Informacje praktyczne:
Arboretum w Bolestraszycach leży na przedmieściach Przemyśla, dojazd z głównej drogi (teoretycznie) dobrze oznaczony, w praktyce łatwo się zgubić.
Przy Arboretum jest wygodny parking, a na jego terenie: kawiarenka, WC.
Strona Arboretum - tutaj (klik)
Przy Arboretum są ogrody pokazowe - opis wkrótce.
 
A jeśli ktoś ma wolny czas, to wiklinowania przestrzennego można nauczyć się na kursach w Łucznicy - więcej tutaj (http://lucznica.org.pl/klik), kiedyś na pewno będę mieć i na to czas...


środa, 27 lipca 2016

Krasiczyn w zieleniach...

W poprzednim roku, spędzaliśmy przedwiosenno-pozimowy urlop w Krasiczynie (więcej tutaj, klik). Myślałam wtedy o letniej wersji tego wyjątkowego parku. W tym roku, jadąc na urlop, mogliśmy odwiedzić Krasiczyn w letniej odsłonie...
 
Ogród krajobrazowy otaczający zamek w Krasiczynie jest zaliczany do najcenniejszych w Polsce. jego powierzchnia nie jest bardzo duża, ale zgromadzono w nim wiele imponujących okazów ciekawych drzew takich jak miłorzęby, korkowiec, orzesznik, tulipanowce czy wiele gatunków iglaków (daglezje, sosny, cyprysiki i żywotniki - często w dawnych odmianach).
Krasiczyn ogród
Różne odcienie zieleni: żywotniki, cisy i jałowce.
Obecny ogród odpowiada projektowi z przełomu XIX i XX wieku, kiedy właściciele rezydencji - Sapiehowie przeprowadzali kompleksową modernizację zarówno budynków jak i otoczenia. W jego kompozycji zachowano, znacznie wcześniejsze, poprowadzone w prostych liniach, aleje lipowe, które niegdyś stanowiły szpalery wydzielające mniejsze ogrodowe wnętrza.
Krasiczyn park
Wiekowe lipy osłaniają aleje spacerowe.
W parku znajdziemy także kilkusetletnie dęby, pozostałości dawnych lasów otaczających pierwsze, jeszcze renesansowe warownie. Ze względu na swoje gigantyczne rozmiary, stanowią one dominanty w zgrupowaniach drzew. Także wiekowe okazy żywotników (olbrzymiego, zachodniego i japońskiego) zamykają osie widokowe, oddzielając park i pałac od otoczenia. Takie rozmieszczenie jest zaplanowanym zabiegiem kompozycyjnym, sprawiającym, że osie widokowe są otwarte wyłącznie ku centrum ogrodu, skupiając uwagę zwiedzających na zamku.
Krasiczyn ogród
Wielopiętrowa kompozycja z perukowcem, miłorzębem i rozmaitymi iglakami.
Swoją drogą, warto zauważyć, jak ogromne rozmiary osiągają tutaj żywotniki, cyprysiki i cisy. Trochę strach pomyśleć, co z nimi będzie w wielu małych ogrodach.
Krasiczyn ogród
Zamek w Krasiczynie zatopiony w zimozielonych drzewach.
Ogród o takim charakterze nasadzeń jest dość monotonny, nie znajdziemy tu kolorowych rabat, ani nawet kompozycji sezonowych. Wiele zestawień jest wręcz stałych w ciągu roku, bo przecież iglaki pozostają zimozielone. Jest jednak wielka elegancja i spokój w tym wiekowym parku, niezależnie w jakiej porze roku go odwiedzamy.
 
* * *
Korzystałam z doskonałej publikacji, zakupionej w sklepiku z pamiątkami na Zamku w Krasiczynie:
Przewodnik turystyczny. Karpacki Szlak Ogrodów i Domów Historycznych, wydanej przez podkarpacką Regionalną Organizację Turystyczna w Rzeszowie w 2015 r.
Krasiczyn ogród
Dęby rodowe Sapiehów, przetrwały do dziś...
 
Informacje praktyczne tutaj (klik) - ogród jest dostępny cały rok, na zamku jest kawiarnia, restauracja oraz pokoje gościnne o rozsądnej proporcji jakości do ceny. Odwiedzając okolice Przemyśla, warto przeznaczyć pół dnia na spacer w Krasiczynie, polecam!
 

 

 

niedziela, 10 lipca 2016

Liryczne ceramiki w Ogrodzie Botanicznym...

W wielu ogrodach dopełnieniem kompozycji roślinnych są dzieła sztuki. Z przyjemnością odwiedzam takie ogrody. W tym roku, w Ogrodzie Botanicznym UJ w Krakowie trafiłam na wystawę prac pani Małgorzaty Swolkień.
Dzieła pani Małgorzaty, to prawdziwe rzeźby ogrodowe, współgrające, wtopione w roślinność... Nie są to po prostu rzeźby ustawione w ogrodzie, ale dzieła tak pomyślane, aby uzupełniały się wzajemnie z otaczającym je ogrodem.
 
Recenzenci prac tej krakowskiej rzeźbiarki zwracają uwagę na liryczny charakter jej dzieł. Z jednej strony są to rzeźby postaci, sylwetek niekiedy potraktowanych żartobliwie, delikatnie. Z drugiej strony, także tworzywo jest nietypowe, dodające unikalności. Pani Małgorzata realizuje swoje rzeźby w technice ceramicznej, co nie jest częste w rzeźbach plenerowych, wystawianych na zewnątrz. Są to rzeźby kameralne, przeznaczone do kameralnych, zacisznych ogrodów. Dzięki kieszonkom i niszom na rośliny, w zasadzie same mogą być ogrodami...
Niezależnie od interpretacji krytyków i znawców sztuki, w moim odczuciu, takie rzeźby po prostu są harmonijne, wprowadzają spokój i przytulność do ogrodu, którego stają się częścią. Mogą być także współtworzone przez właścicieli ogrodu: w kieszonkach na głowie możemy umieścić przecież nie tylko begonie, ale także zwisające pędy bluszczu czy nawet świece. Wszystko zależy od fantazji...
Dodatkowo, warto zwrócić uwagę, że ceramiczne rzeźby są wielokolorowe. Ich delikatne odcienie są wzmacniane przez odpowiedni dobór kolorów roślin. Starzejąc się i blednąc, kolory zmieniają się podobnie jak odcienie płatków... Urocze, prawda? Muszę powiedzieć, że ta kolekcja rzeźb zrobiła na mnie naprawdę duże wrażenie.
W wielu ogrodach prezentowane są dzieła sztuki, tradycyjne lub bardziej nowoczesne rzeźby lub instalacje plenerowe. Ciekawie jest je odwiedzać, prawda? Może warto myśleć także i o takich ozdobach ogrodowych do naszych ogrodów...
 
Więcej informacji na stronie autorskiej Artystki : pani Małgorzata Swolkień - rzeźba ceramiczna

niedziela, 3 lipca 2016

Etnograficzny ogródek warzywny w Krakowie...

Spacerując po Krakowie zauważyłam, że Muzeum Etnograficzne zaproponowało ciekawy pomysł na ogródek warzywno-ziołowy. W wielkich donicach stojących na placu Wolnica wysiano pospolite rośliny użytkowe.

Oczywiście byłoby lepiej, gdyby warzywnik miał swoje grządki, a nie tylko donice na betonowym placu przy parkingu, ale lepiej tak niż wcale...
Jeśli podejdziemy do tego rzędu donic, zobaczymy, że w każdej rośnie zestaw 2-3 gatunków użytkowych, czasem zestawionych tak jak są one używane w kuchni: ogórki i koperek, a czasem dość zaskakująco: buraczki i rabarbar.
Każda donica ma swoją tabliczkę z nazwami roślin i ologowaniem sponsorów. Może dobrze byłoby jeszcze znaleźć tam więcej informacji o zastosowaniu danej rośliny, albo o jej pochodzeniu. O ile wszyscy znają cukinie, naparstnice czy ogródki, to z rozpoznaniem niektórych ziół mieliśmy kłopoty... Większość roślin jest bardzo typowa i łatwa "w obsłudze" pojemnikowej, co może być dobrą wskazówka, aby uprawiać je na tarasach i balkonach... I tak, mamy tu pomidory:
Mamy owocujące ogórki:
A także owocujące truskawki:
Do tego kilka roślin kwiatowych: naparstnice, łubiny, lwie paszcze. Prosty ogródek w pojemnikach gotowy!
moim zdaniem nawet tak symboliczna namiastka ogrodu warzywnego jest ciekawym pomysłem na wprowadzenie zieleni do przestrzenie miejskiej. Oczywiście, byłoby cudownie, gdyby ten ogródek mógł się poszerzać, zajmując więcej miejsca na wybetonowanym placu. Ale warto pochwalić choć taki pomysł!
 
Mały fiat, ogórki z koperkiem - ciekawy zestaw w tym mini-ogródku w Krakowie. A inne ciekawe ogrody warzywne opisałam tutaj:
Mikroogródki warzywne w Aarhus - tutaj (klik)
Nowoczesne apartamentowce i ogrody społeczne w Danii - tutaj (klik)
Idealny warzywnik w Ogrodzie Botanicznym w Sztokholmie - tutaj (klik)
 
 
 

czwartek, 16 czerwca 2016

Szkło i beton w Lublinie...

Odwiedzamy rozmaite polskie miasta, w niektórych z nich można zauważyć, że powstają ciekawe nowe budynki użyteczności publicznej. Niekiedy, właśnie teraz kończone są dawno zaniechane inwestycje, co cieszy dodatkowo...
Jednym z miast, do którego pojechaliśmy z wielką przyjemnością był Lublin. Zaplanowaliśmy spokojny weekend, przeznaczony na odwiedzanie i fotografowanie ciekawych miejsc. Pierwszym naszym celem była wystawa fotografii Sebastiana Salgado w Centrum Spotkania Kultur.
Budynek Centrum Spotkania Kultur ma w swoim założeniu mieścić sale wystawowe, teatralne, biura organizacji kulturalnych itd. jego forma jest interesująca, choć nie da się ukryć, że trochę industrialnie bezduszna.
Ten nowoczesny budynek jeszcze nie został oddany do użytku oficjalnie, dlatego większa część jego wnętrz jest pusta, co potęguje wrażenie niesamowitości.
Budynek zaczął być budowany wiele lat temu, w roku 1974, a więc jeszcze w czasach gospodarki socjalistycznej, kiedy zdecydowano, że w Lublinie powinien powstać duży budynek teatru. Skomplikowane dzieje przemian gospodarczych sprawiły, że budowy nie ukończono, powstały mury, które czekały na lepsze czasy. W obecnym budynku, te właśnie ceglane mury zostały wkomponowane w wewnętrzne ściany.
Pomimo pewnej surowości, budynek jest ciekawy. Wielopoziomowa fasada pozwala na niemalże bezpośredni kontakt przechodniów z elewacją. Można na niej usiąść, można pojeździć na hulajnodze...
Wnętrza jeszcze są puste, ale w częściach oddanych do użytku są ciekawe, intrygujące. Myślę, że wypełnienie tak nowoczesnego budynku różnorodnymi wydarzeniami kulturalnymi będzie doskonałym ożywieniem!
Wielopoziomowe hole, przenikające się klatki schodowe i długie korytarze, tworzą niesamowite tło do wystaw.
Nawet ekspozycja ciepłej, domowej porcelany z fabryki w Ćmielowie odnajduje się w tak pustych, minimalistycznych wnętrzach...
Pełne otwarcie tej instytucji i tego budynku dla publiczności będzie miało miejsce jesienią. Z pewnością jeszcze nie raz wybierzemy się do tego niesamowitego miejsca.
 
Informacje praktyczne - strona CSK tutaj
 
 
 

środa, 8 czerwca 2016

Tradycja miejska i tradycja wiejska czyli starym autobusem przez podlaskie wsie...

Bardzo lubimy nietypowe wyjazdy, które poza możliwością odwiedzenia ciekawych miejsc, zawierają inne ciekawostki. Dlatego w pierwszy weekend czerwca wybraliśmy się na wycieczkę autobusową szklakiem Otwartych Okiennic w okolicach Białegostoku...
Było to bardzo ciekawe doświadczenie zetknięcia tradycji miejskiej (pamiętamy dojazdy do szkoły takimi jelczami) z tradycją wiejską (pięknymi drewnianymi zabudowaniami Podlasia). Organizatorem wycieczki był Klub Miłośników Komunikacji Miejskiej w Białymstoku, który wyremontował i udostępnia kilka zabytkowych pojazdów, proponując mniej lub bardziej rozrywkowe wycieczki...
Trzeba przyznać, że wiekowy Jelcz doskonale radził sobie z polnymi drogami, na których niekiedy nie było asfaltu...
Mieliśmy też wrażenie, że przejazd autobusy przez wsie dość odległe od cywilizacji, może budzić nadzieje, na uruchomienie stałych linii autobusowych... Organizatorzy, miłośnicy autobusów planowali szczegółowo ujęcia pamiątkowych zdjęć Jelcza na łonie przyrody. Choć wygląda to trochę abstracyjnie, Jelczowi "do twarzy" na drodze biegnącej przez łąki, prawda?
Poza unikalnym środkiem transportu, unikalne były także odwiedzane przez nas okolicy. Szlak Otwartych Okiennic jest częścią Podlaskiego Szlaku Bocianiego i wiedzie przez malownicze wsie położone nad Narwią.

Jak na szlak bociani przystało, co chwila mijamy bocianie gniazda, w których widać już całkiem podrośnięte bocianięta... Niektóre wydają się nie zwracać uwagi na autobus, który zaparkował blisko remizy straży pożarnej, na której mieszkają...
Kraina Otwartych Okiennic to kraina, w której zachowało się wiele tradycyjnych zabudowań, zarówno domowych jak i sakralnych. Domy mieszkalne i cerkwie są bogato zdobione, a fasady budynków w ostatnich latach odświeżono.
Zachowano tradycyjny układ drewnianych domów z niewielkimi werandami...
Obejścia są otoczone drewnianymi płotami, a na drewnianych kolorowych elementach zamieszkały kolorowe porosty...
Niesamowite wrażenie robią też drewniane cerkwie, pomalowane na różne odcienie niebieskiego, zielonego czy szarego... Zajrzeliśmy do wnętrza cerkwi w Puchłach, którą zbudowano w początkach XX wieku, na miejscu wcześniejszej świątyni.
W takich miejscach widać, że nasz kraj jest wielowyznaniowy, a tradycje współistnienia wielu wyznań są czymś naturalnym.
Przy drogach mijamy wiele krzyży, z których największe skupisko otacza wieś Soce. Tradycyjny przekaz mówi, że gdy w okolicy szalały epidemie, mieszkańcy na rozstajach dróg wokół wsi wystawili krzyże, które skutecznie ochroniły ich przez zarazą.
 
 
***
Kraina otwartych okiennic to doskonałe miejsce dla osób, które lubią wypoczywać z daleka od cywilizacji, blisko natury i tradycji...
 
Szlak obejmuje okolice wsi: Trześcianka, Soce i Puchły, ma stronę na Facebooku (klik)
Atrakcje Podlasia - opis tutaj (klik)
Relacja na blogu Zależnej w Podróży - tutaj (klik)