"Kto chce mieć pojęcie o ogólnym charakterze Otwocka, powinien go odwiedzić dwa razy przynajmniej: raz w końcu maja lub w czerwcu, gdy świeżo rozpuszczone pączki sosnowe napełniają powietrze niezrównanym aromatem, gdy wille otwockie toną wśród kwiatów bzu, jaśminów, a później akacji, gdy cały Otwock wre życiem i gwarem licznych letników - drugi zaś raz - wśród zimy, gdy śniegi spadłe pokryją białym całunem lasy tutejsze - i nad Otwockiem zapanuje majestatyczna cisza." W. Czaplicki, Przewodnik po Otwocku, 1906
Są w naszej okolicy i takie zakątki. Sięgające korzeniami do pierwszych lat XX wieku, kiedy Otwock stał się szybko rozwijającym się uzdrowiskiem. Ze względu na suchy klimat i zatopienie w sosnowych lasach typowe letnisko powoli przeradzało się w "leśną stację klimatyczną". To zupełnie niesamowite, w roku 1925 w Otwocku spisano: 2 hotele, 40 pensjonatów, 1300 willi i dworków z łączną liczbą pokoi gościnnych 4480!
Spisy gości uzdrowiska mówią o rocznej frekwencji około 14 000 osób w 1928 roku, z których większość spędzała tu kilka miesięcy, a nawet lat lecząc przede wszystkim choroby dróg oddechowych. Wiele osób korzystając ze specyficznego mikroklimatu doznawało ulgi w cierpieniach gruźliczych, której przecież przed odkryciem antybiotyków, nie leczono w dzisiejszym rozumieniu.
Na potrzeby coraz liczniej przybywających koleją gości rozbudowywano drewniane wille w specyficznym stylu zwane "świdermajerami", lub po prostu "drewniakami". Wiele z tych budynków zaopatrzono w szerokie werandy i tarasy, umożliwiające gościom leżakowanie.
Największym uzdrowiskiem był pensjonat Abrama Górewicza. Źródła podają, że ten imponujący budynek jest największym drewnianym pensjonatem nie tylko w naszej okolicy, ale także w Europie. Co ciekawe, powstawał on stopniowo, w latach 1906-1921, a ostatecznie składa się aż z siedmiu skrzydeł zanurzonych w sosnowym lesie.
Na południe wysunięte są rozłożyste werandy, a od strony wschodniej - ulokowano raczej niewielkie pokoiki mieszkalne.
Pensjonat był niezwykle elegancki i nowocześnie wyposażony. Gości zachęcały foldery reklamowe:
Oczywiście, nadejście wojny przerwało rozwój otwockiego uzdrowiska. Obecnie miasto nie ma oficjalnie takiego statusu, choć do dziś dział tu kilka dużych kompleksów szpitalnych, także związanych z chorobami płuc. Imponujący gmach sanatorium Górewicza przechodził przez różne ręce, ostatecznie trafiając do inwestora, który obiecał odtworzenie w nim jednostki leczniczej.
Prace remontowe trwają, a mieszkańcy zabiegają o zachowanie nielicznych pozostałych stuletnich "drewniaków". Nawet jeśli oczekiwania dzisiejszych kuracjuszy są wyższe niż kiedyś, to nadal budynki te zachwycają urokliwymi detalami...
W wielu nowych budynkach, prywatnych i publicznych przywołuje się podobne detale...
W 1906 roku, Przewodnik po Otwocku tak widział przyszłość tych okolic: "Z czasem nie będzie to już miejscowość przeważnie dla chorych przeznaczona, lecz i dla tej ludności Warszawy, która pracując i działając w Warszawie, zechce zamienić niezdrowe, a coraz droższe mieszkania stołeczne, życiem wśród przyrody."
Aby promować piękno dawnych budynków sanatoryjnych, co roku organizowane są Festiwale Świdermajer -
tutaj. Wydawane w formie reprintów są też dawne teksty, reklamy i zdjęcia -
tutaj. W pewnym sensie, budynki te żyją jako świadectwo unikalnej dawnej świetności tego obszaru, choć pewnie wolelibyśmy widzieć je w lepszym stanie...
Dla zainteresowanych:
Informacja o rewitalizacji -
kwiecień 2016
Może kolejnej wiosny już będą widoczne postępy w odbudowie tego niesamowitego budynku?
Korzystałam z publikacji: Robert Lewandowski:
Kronenberg, Andriolli i wilegiatura czyli podwarszawskie letniska linii otwockiej, 2012